niedziela, 23 marca 2014

Antigua

Rynek zawsze pozostanie rynkiem. Mam przez to na myśli fakt, że widziałam w swoim życiu naprawdę dużo bazarów (nie tylko polskich, ale też tajskich, chińskich, indonezyjskich...). Robienie zakupów w takich miejscach przypomina buszowanie w second handzie, gdzie ze sterty starych szmat trzeba wyłowić coś wyjątkowego. Tak było i tym razem. Morze kiczu zalało nas wielką falą, a ja rozczarowana globalizacją miałam problem ze znalezieniem czegokolwiek pozbawionego słynnego napisu „made in China”. Smutne, ale prawdziwe. Oczywiście na kilku kramikach dało się zauważyć typowo lokalne towary. Wśród nich mogę wymienić oryginalne kapelusze z wielkimi rondami, kolorowe plecaki, breloczki i podkładki pod szklanki. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nie zachwycił mnie żaden z wymienionych towarów (a przynajmniej nie na tyle, aby coś kupić.)

Jednym z moich ulubionych elementów podróżowania jest nic innego jak obserwacja ludności. Może większości wyda się to zabawne, ale patrzenie na zwykłych ludzi w moim wieku, nie jest mniej ciekawe od podziwiania zachowań egzotycznych Indian. Takie przynajmniej jest moje zdanie. Od razu zainteresowałam się tamtejszą modą i muszę przyznać, że powszechny w Ameryce Łacińskiej kanon piękna znacznie odbiega od tego panującego w Europie. Przy doborze ubrań tutejsze dziewczyny kierują się hasłem „ubierz to, w co się wciśniesz!”. Właściwie na każdym kroku nie mogłam pozbyć się wrażenia, że wszyscy chodzą w sporo za małych ciuchach. Co ciekawe moda na „obfite kształty” jest znacznie popularniejsza niż u nas. Na straganach rzuciły mi się w oczy modele majtek powiększające pośladki (gąbki większe niż w naszych stanikach push-up!). Byłam tym bardzo zaskoczona i mogę przysiąc z ręką na sercu, że w Polsce coś takiego by się nie przyjęło...Co więcej dziewczyny gustują w wielobarwnej biżuterii wykonanej z koralików, oraz przeróżnych obudowach na telefon - owszem u nas też są modne, ale nie pamiętam, abym tam widziała chociaż jedną komórkę pozbawioną zdobień. W miasteczku mieliśmy również okazję zobaczyć ubrane w ludowe stroje Indianki. Nie, nie była to wcale atrakcja turystyczna. Raczej swojego typu tradycjonalizm - dla mnie mega ciekawy!

Z punktu widzenia „miejsc do zwiedzenia” Antigua nie była dla mnie specjalnie zachwycająca. Polecane w przewodniku muzeum czekolady okazało się bardzo malutkie, a sklepy z pamiątkami trącały tandetą. Najmilej wspominam kolorowe budynki i mrożony jogurt z kawałkami ananasa <3 W miasteczku zorientowaliśmy się też co do cen wycieczek na wulkan Pacaya, ale niestety żadna z firm nie oferowała wyjazdu z Gwatemala City. W ten oto sposób postanowiliśmy wrócić wcześniejszym autobusem i wykorzystać resztę czasu na zwiedzanie metropolii.

Chicken bus podrzucił nas pod to samo miejsce, z którego przyjechaliśmy. Postanowiliśmy złapać jeszcze jeden, mniejszy autobus, który zostawi nas nieopodal dużego centrum handlowego. Tłok w środkach transportu jest dużo większy niż w Polsce, a mimo to nie ma mowy, żeby...mężczyzna nie ustąpił miejsca kobiecie! Byłam mile zaskoczoną taką postawą. U nas w Polsce owszem, przepuszcza się starszych, ale na płeć nie zwracamy tak dużej uwagi. Tam panowie pomagają nawet dziewczynom wsiąść i wysiąść z pojazdu. Jednym słowem miasto dżentelmenów :) Do centrum przeszliśmy czystą alejką podziwiając latające wokół drzew koliberki. Niestety, był tak szybkie, że zrobienie im zdjęć było niemalże niemożliwe. Duży sklep zaskoczył nas poziomem techniki. Kraj trzeciego świata? Tak mówią, ale luksusowe auta i telewizory ultra HD są tam zwyczajnie standardem. Jakoś zdołałam zaciągnąć rodziców do pasażu handlowego. Bardzo zdziwił mnie wygląd manekinów - tak, nawet one miały nienaturalnie odstające pupy! Niestety, zostałam dość szybko odciągnięta od sklepów z ubraniami (padły słynne słowa „jeszcze będzie okazja !”). Jakoś przeżyłam ten fakt, po czym skierowaliśmy się na piętro gastronomiczne. Tego dnia nie dane nam było spróbować lokalnego jedzenia. Zjadłam ryż z Thai WOK, podczas gdy rodzice próbowali czegoś z Taco Bell. Przynajmniej było szybko i smacznie. Do Carlo wróciliśmy późnym wieczorem. Byłam bardzo zmęczona, marzyłam o ciepłym łóżku i długiej kąpieli. Nic z tych rzeczy! Nasz energiczny kolega od razu zaproponował wycieczkę do studia. Nie żałuję, było super. Najpierw przejechaliśmy się autem po różnych dzielnicach miasta (również tych bardzo biednych). Z jednej strony prostytutki, bieda, buty zawieszona na linach (tereny gangów narkotykowych), z drugiej drogie auta i luksus. Carlo opowiedział, że w Gwatemali nie ma do końca czegoś takiego jak „klasa średnia”. Ludzie dzielą się na bardzo biednych i bardzo bogatych, co niestety jest przyczyną wielu konfliktów. Tą, w zasadzie trudną, poważną rozmowę skończyliśmy wraz z pojawieniem się przed studiem. Carlo miał szczęście. Mało powiedziane, cholerne szczęście! Sam nawet przyznał to słowami „w życiu płacą mi za to, co z przyjemnością robiłbym za darmo!”. Trochę z tego żartowaliśmy, ale zauważyłam, że do fotografii naprawdę podchodzi z pasją. Wygłupialiśmy się testując różne portretówki z moim udziałem. Byłam owinięta w chusty, szale, koce! Masa śmiechu i dobrej zabawy (właśnie, muszę upomnieć się o resztę zdjęć!). Z fotostudia wróciliśmy niemalże w nocy. Nie miałam już kłopotów z zaśnięciem. Tyle wrażeń jak na jeden dzień to bardzo dużo, ale nie za dużo. Dla mnie nigdy nie jest za dużo.
CDN

10 komentarzy:

  1. Oryginalny post :)

    http://feel-that-moments.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ładne fotografie;) pozdrawiam woman-with-class.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie z obserwacji ludzi mozna wiele wywnioskowac ciekawostek :)
    Pozdrawiam, Anaid

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeeeju , ale zazdroszczę ! : ))) No niestety w dzisiejszych czasach wszystko praktycznie made in china : /
    Klikniesz w baner Oasap? + Obserwujemy? Zacznij :)
    http://re-belious.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety takie jest nasze spoleczenstwo! ;/ Wszystko w Chinach robione! Ale powoli sie zmienia teraz do innego kraju produkcja. Ale fajnie widze ze mialas! Zazdroszcze! Moze tez tam kiedys odwiedze :3
    Zapraszam na konkurs!
    http://fashfab.blogspot.com/2014/03/153-romwe-giveaway.html

    OdpowiedzUsuń
  6. „ubierz to, w co się wciśniesz!”...hahah! :) No tak, tamtejszy kanon piękna oparty jest na krągłościach. Im większy tyłek i cycki tym lepiej:) Co kraj to obyczaj:)

    OdpowiedzUsuń
  7. piekne zdjęcia, zazdroszczę xdd

    http://delavie-paula.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki :) Jasne! Czemu nie?

    OdpowiedzUsuń
  9. n0-p3rspeciv3.blogspot.com zapraszam. obserwacja za obserwacje? świetny blog :)

    OdpowiedzUsuń